Im dalej w las, tym więcej drzew…

Pośpiech, stres, życie w ciągłym biegu – tak wielu z nas opisałoby funkcjonowanie w czasach, w jakich przyszło nam żyć. Widzimy, że mamy coraz mniej chwil dla siebie i najbliższych, a przynajmniej coraz mniej chwil, które spędzamy w sposób wartościowy, świadomy, delektując się każdą minutą i ciesząc „tu i teraz”.

Poradniki zasypują nas informacjami o tym jak gospodarować czasem, jak żyć, ćwiczyć uważność, kochać i w pełni akceptować (przede wszystkim) siebie, powtarzać mantry, które przeniknąwszy do naszej podświadomości sprawią, iż mózg w nie uwierzy i staną się prawdą, stać się menadżerem swojej przyszłości (czy też bardziej swojsko – kowalem własnego losu).

Wszyscy szukamy antidotum na skutek uboczny postępu cywilizacyjnego – zatracanie siebie i prawdziwych wartości.  

Często jednak zapominamy o tym, iż powinniśmy walczyć o te wartości nie tylko w życiu prywatnym, ale także zawodowym.  Próbujemy oddzielić  biznes od życia, a przecież jest on jego nierozerwalnym elementem – nie uda nam się zachować równowagi i spójności, jeśli pracę będziemy traktować jako „zło konieczne” i zakładać, że szczęścia i zadowolenia możemy doświadczać dopiero po godzinie 18:00.

Trudno jest kochać każdą pracę, każdy zawód, jednak jest jedna metoda, która bardzo to ułatwia – pamiętajmy cały czas, że pracujemy po to, by pomóc innym, by ich życie dzięki nam stało się przyjemniejsze/ lub przynajmniej mniej trudne, by oni sami stawali się doskonalsi, bardziej zadowoleni i spełnieni. Wychodząc z założenia „jestem tu, chcę i MOGĘ Ci pomóc” na pewno łatwiej nam będzie nawiązać prawdziwy dialog z drugą osobą, szybciej znaleźć rozwiązanie problemu i osiągnąć satysfakcję z wykonywanych zadań.

Pamiętajmy o empatii, próbujmy zrozumieć naszego rozmówcę, nie bójmy się zadawać  pytań, jeśli tylko przybliżą nas one do wspólnego celu. Starajmy się widzieć „bigger picture”, dostrzegać, że nasz wkład w rozwój firmy to nie wykonywanie określonej liczby rozmów telefonicznych dziennie, ale dialog i wspólne rozwiązywanie problemów  „żywych” osób. I odwrotnie – prowadząc rozmowy, miejmy świadomość tego, co chcemy osiągnąć, jaka idea przyświeca naszej pracy, jaki jest cel w dalszej perspektywie. Nawet, a może tym bardziej  w życiu zawodowym, bądźmy ludzcy i nie zapominajmy, że w relacjach interpersonalnych, właśnie ta cecha daje nam olbrzymią przewagę nad maszynami.

Ostatnio usłyszałam słowa, które mocno utkwiły w mojej pamięci: „Sukces osiągasz wtedy, kiedy nie masz czasu, aby go na siłę szukać”.  Jeśli i tak skazani jesteśmy na „brak czasu” , życzę nam wszystkim, aby przekładał się na sukces i spełnienie.

I życzę nam, abyśmy pielęgnując drzewa, pamiętali, że dbamy o las, a dbając o las – nie zatracili umiejętności dostrzegania każdego drzewa z osobna.

Advertisement
Posted in Uncategorized | Tagged , , , , , , , | Leave a comment

Nie ma prądu, idę do domu.

Ostatnio głośno jest (a przynajmniej głośniej niż jeszcze pół roku czy rok temu) w mediach o zbliżającym się maksimum aktywności Słońca. Spekulacje, przewidywania, sensacyjne prognozy – niezależnie od tego, która wersja owych przewidywań okaże się prawdziwa, wiele osób zastanawia się nad tym, jak wyglądałoby życie bez elektryczności, jak  bardzo – odkrywając, konstruując, pracując nad zaawansowanymi technologiami – uzależniamy od nich nie tylko nasz komfort, ale bardzo często nasze istnienie.

Powyższy temat, tak obecnie nagłaśniany, poprowadził i mnie do pewnej refleksji, zadumania – czy jesteśmy w stanie jeszcze funkcjonować bez “cudów techniki”, jak bardzo nas uwiera  nawet ich chwilowy brak…Większość z nas uwiera bardzo, choć niekoniecznie powinien. 

Co robimy, kiedy podczas godzin pracy nagle zabraknie prądu? Przerwa na kawę, pogaduszki, nawet powrót do domu – przecież w takich warunkach nie da się pracować! Nie wyślemy e-maila, nie napiszemy sprawozdania, nie przygotujemy prezentacji – to prawda. Ale może POMYŚLIMY. Pomyślimy, jak napisać e-mail, żeby nie był tylko zbiorem pustych słów, jak przygotować ciekawszą prezentację, jak ułatwić organizację pracy i przygotowanie sprawozdań. Jak pracować lepiej, efektywniej, jak wyjść z rutyny, zaczerpnąć świeżości i nowych pomysłów, dotrzeć do nowej grupy klientów. Idee i innowacje nie rodzą się wyłącznie dzięki śledzeniu wiadomości w internecie, czy przeglądaniu zawartości skrzynki pocztowej. One potrzebują twórczości, nie odtwórczych działań. A twórczość powstaje w naszej głowie, owszem, impulsy z otoczenia są również niezmiernie ważne, jednak elektryczność – już niekoniecznie.

Oczywiście powyższe przemyślenia nie dotyczą sytuacji skrajnej, kataklizmu, który miałby pozbawić elektryczności  tysiące osób na długie dni lub tygodnie, jednak pamiętajmy o tym, że to dzięki ludzkiemu umysłowi powstają wszelkie technologie i ludzki umysł (żywię tą głęboką nadzieję) wciąż je przewyższa.

Tak więc – nie ma prądu, nie idź do domu! Zostań w biurze i oddaj się pracy tego, co masz najcenniejsze – własnego rozumu.

 

Posted in Uncategorized | Tagged , , , , , , , | Leave a comment

Rozmowy w biznesie, czyli mój kot, Twoja Capoeira…

Biznes to przede wszystkim kontakty z ludźmi. Z żywymi osobami z “krwi i kości”. O tym już wiemy. Podstawą tych kontaktów jest dialog, oparty na uważnym słuchaniu, empatii, rozumieniu wzajemnych potrzeb, chęci szczerej, partnerskiej współpracy, która obu stronom przyniesie korzyści oraz satysfakcję. To również (mam nadzieję) dla większości z nas oczywiste.
Słuchanie, dialogi, wymiana zdań – to nie powinno być trudne zadanie, jeśli doskonale znamy nasze produkty czy usługi i dołączymy do tej wiedzy zapał oraz faktyczną chęć zaoferowania rozwiązań problemów naszego rozmówcy. To nie powinno być trudne zadanie również wtedy, kiedy to my jesteśmy klientem, znamy nasz problem, wiemy, co nas “boli”, co należy poprawić, udoskonalić, kupić, zdobyć. Rozmawiamy, słuchamy, zadajemy pytania i wspólnie tworzymy kształt naszej współpracy, poznając wzajemne potrzeby oraz możliwości.
Rozmowy w biznesie – nic prostszego…Jak je jednak “wzbogacić”, jak uczynić je nie tylko owocnymi, ale również przyjemnymi, przynoszącymi radość nie tylko w kontekście wzorowo prowadzonej konwersacji, ale radość z po prostu interesującego dialogu?
Bądźmy nie tylko biznesmenami, ale także ludźmi. Bądźmy sobą, ubierając garnitur nie zapominajmy o własnej osobowości. Osobowość jest czymś, co nas wyróżnia spośród innych profesjonalistów, co nadaje “smaczku” naszej osobie, i naszej firmie.
Pamiętajmy, że nasz rozmówca – tak jak my – ma pasje, ma świat poza ekranem komputera, jest na pewno ciekawym człowiekiem.
Nie bójmy się go poznawać i od tej, jakże interesującej, strony. Podczas moich rozmów z partnerami dowiedziałam się o niesamowitym kocie, ulubieńcu partnera w biznesie, jedna z moich rozmówczyń uciekła sprzed ołtarza, inna jest świeżo upieczonym kierowcą i była wdzięczna za informację o zakorkowanych ulicach, prezes korporacji z pasją ćwiczy Capoeirę…Te wszystkie fascynujące ciekawostki były częścią naszych rozmów biznesowych, ożywiały je, dodawały im lekkości, charakteru, – mogłabym zapomnieć o osobie, która jedynie przedstawi mi własną ofertę, jednak jak zapomnieć o menadżer działu, “uciekającej pannie młodej”?
Pamiętajmy więc o prostej regule, która pomoże nam łączyć “przyjemne z pożytecznym” – najczęściej rozmawiamy z profesjonalistą w swojej dziedzinie, zawsze rozmawiamy z CZŁOWIEKIEM.

Posted in Uncategorized | Tagged , , , , , , , | Leave a comment

Milcz i pozwól mówić

Komunikacja w biznesie – moda na ten slogan nie przemija, wszyscy wiedzą, że kluczem do sukcesu jest umiejętność porozumiewania się. Warsztaty, szkolenia, treningi – oferta dotycząca rozwijania umiejętności rozmowy – “właściwej” rozmowy, skutecznej rozmowy,  jest ogromna, każda firma oferująca tego typu usługi chwali się posiadaniem wiedzy na temat tego, jak rozmawiać, aby być słuchanym, jak się komunikować, aby emanowała z nas jednocześnie pewność siebie, jak i otwartość na słowa naszych rozmówców.

Warsztaty i szkolenia są bardzo potrzebne, pomagają “szlifować” istniejące umiejętności, pokazują nam i uświadamiają, jak ogromnie ważne są przeróżne aspekty komunikacji – a więc nie tylko to, co mówimy, ale jak mówimy, do tego przekaz niewerbalny, odpowiedni ubiór, uścisk dłoni – wszystkie te elementy oraz wiele więcej składają się na kompletny obraz naszej osoby oraz na jej odbiór przez otoczenie. Podczas szkoleń, ćwiczeń, wypływa całe mnóstwo niuansów, o których istnieniu moglibyśmy nie zdawać sobie sprawy, a których świadomość ogromnie ułatwia proces dialogu. Jak często przecież, nawet w życiu prywatnym (a może zwłaszcza w życiu prywatnym) wydaje nam się, że nasz przekaz jest czytelny, prosty, tylko po to by później ze zdziwieniem odkryć, iż nasz odbiorca zrozumiał nas zupełnie inaczej.

Czego brakowało naszej wypowiedzi? Czego brakowało rozmówcy? 

Najprostsza odpowiedź brzmi – danych. Informacji. Konkretów. Trener, z którym współpracuję poprosił mnie kiedyś o narysowanie osoby idącej na spacer. Narysowałam. “Rozczarowałaś mnie, Ania, zupełnie nie o to mi chodziło” – roześmiał się. Jego wizja spacerującej osoby była zupełnie inna od mojej. No właśnie – wizja. Gdybym zapytała o detale, szczegóły rysunku, nie potrzebowałabym “wizji”, miałabym prawdziwe informacje na temat tego jak obraz powinien wyglądać.

Podobnie jest w biznesie – zanim obwinimy kogoś o brak zrozumienia, nieuwagę, nie spełnianie poleceń, zapytajmy siebie, czy nasze komunikaty nie pozostawiają luki na interpretację. Jeśli taka luka istnieje, możemy być pewni, że zostanie ona “załatana” tyloma dopełnieniami, ile osób, które odebrały nasz przekaz.

Z kolei rozmawiając z klientem, kiedy to my jesteśmy po stronie “zbierającej” informacje, nie bójmy się pytać – o cel ogólny jak i o każdy detal, upewniajmy się, że dobrze rozumiemy słowa rozmówcy, zadawajmy jak najwięcej pytań – nie zostaniemy odebrani, jako osoby niekompetentne, wręcz przeciwnie – my znamy naszą ofertę, nie musimy nią “zadręczać” klienta, recytować jak wierszyk, jedyne, co trzeba uzupełnić, to wiedza na JEGO temat. I tą wiedzę zdobywajmy.

Jak więc najlepiej wypaść na spotkaniu z klientem, partnerem w biznesie, czy osobą prywatną? Wydaje się, że tytułowa myśl “Milcz i pozwól mówić” najbardziej zwięźle oraz trafnie odpowiada na to pytanie.

Pozwólmy mówić naszym rozmówcom, słuchajmy ich uważnie i pytajmy – dzięki temu, nawet bez wyrafinowanych “sztuczek” komunikacji, na pewno zostaniemy uznani za profesjonalistów.

 

Posted in Uncategorized | Tagged , , , , , , , | Leave a comment

Klient nasz pan, czyli Ty przejmij kontrolę

“Klient nasz pan” – każdy z nas słyszał tą frazę  wielu wciela ją w życie  a pozostali – nawet jeśli nie zgadzają się z powyższym motto, zachowują pozory, iż tak własnie jest. Wszyscy wiemy, ze klienta – aktualnego, potencjalnego oraz byłego – należy traktować z szacunkiem i wykazywać się dużym zainteresowaniem tym, co ma nam do przekazania.

Jednak w czym się wyraża ów szacunek i zainteresowanie? Czy jest to – zgodnie z tytułową sentencją – uległość wobec życzeń klienta, brak asertywności i własnego zdania, spełnianie każdych, nawet najbardziej absurdalnych oczekiwań?  A może – jeśli klient okaże się chimerycznym i wymagającym partnerem, należy otwarcie zawetować i głośno “tupnąć nogą”? Żadne z powyższych – nie przypadkowo przed chwila użyłam słowa “partner” – jeśli jesteśmy profesjonalistami i zależy nam na zdrowej, dobrej relacji od początku nawiązania współpracy, klient nie powinien zajmować miejsca ani “powyżej” nas, ani “poniżej”. Jesteśmy równi  Jesteśmy partnerami. Ty wiesz, czego ci brakuje, co cię boli, a ja ci to mogę dać lub wyleczyć z problemu.

Bardzo obrazowa, a jednocześnie trafiająca w sedno, będzie tu analogia do wizyty u lekarza – czy odwiedzając jego gabinet z wysoką temperaturą i dreszczami, mówimy “Panie doktorze, źle się czuję, poproszę biseptol”? Naturalnie nie. A jeśli komuś się to zdarzy, zostanie od razu “sprowadzony na ziemię”, przebadany i – dopiero po tym – otrzyma odpowiednie leczenie. Tak samo jest w biznesie – klient nie powinien mówić nam, co mamy mu dać  chyba, że sam jest ekspertem reprezentowanej przez nas branży  Klient powinien powiedzieć nam o tym, co go boli, opisać swój problem, sprecyzować oczekiwania, a my – zaproponować odpowiednie rozwiązania. Tym samym my wiemy, że nasz partner dostaje to, czego naprawdę potrzebuje, a on zyskuje pokrzepiającą pewność, że nie tylko on sam, ale i my dokładnie znamy jego potrzeby i wiemy jak im sprostać.

“Klient nasz pan”, tak więc słuchajmy uważnie naszych klientów,  znajmy ich, wiedzmy co robią i dowiadujmy się jak najwięcej – nie bójmy się pytać i nie bójmy się proponować własnych rozwiązań, jeśli uważamy, ze są właściwe i efektywne, nawet jeśli nasz partner ich nie zna. Pamiętajmy – jesteśmy partnerami, więc mamy ROZMAWIAĆ  a nie tylko słuchać  Pracuję w centrum oferującym szeroką gamę usług szkoleniowych, uczymy naszych klientów języków, uczymy wydajności w pracy, komunikacji w biznesie, komunikacji interpersonalnej, pomagamy rozwijać umiejętności miękkie – jeszcze nie zdarzyła mi się sytuacja, aby “mój” klient, mój partner miał do mnie pretensje o to,  ze wiem o nim zbyt wiele lub że zbyt dobrze wiem, jak mogłabym mu pomóc… 

Posted in Uncategorized | Tagged , , , , , , , | Leave a comment

Nazywam się Anna. Pani Anna.

Nazywam się Anna. Pani Anna. Prawda, że brzmi to dosyć dziwnie? A jednak sposób adresowania osób, z którymi rozmawiamy czy korespondujemy jest niezwykle istotnym elementem zachowania poprawnych, zdrowych relacji w biznesie.

Przychodzące do nas wzorce z zachodu pozwalają nam coraz swobodniej czuć się podczas rozmów z partnerami czy kontrahentami, doskonale wiemy, że chłód i dystans w relacji biznesowej nie jest korzystny, a umiejętność nawiązania nie tylko współpracy, ale także przyjaźni, czy chociaż nici sympatii, bardzo sprzyja dobrej, długotrwałej relacji.

Z kolei aby taką przyjaźń moc nawiązać, aby swobodnie móc adresować nasze myśli, nieocenione jest przejście z daną osobą na “ty”. I nie musimy przy tym spotykać się po pracy na słynnym “brudzio”, aby takie “przyzwolenie” otrzymać, wystarczy, iż jedna ze stron zaproponuje swobodniejszy ton rozmowy i bardziej bezpośrednią relację,  a zazwyczaj druga strona z ochotą na to przystaje.

Jeszcze łatwiejszą i bardziej oczywistą sytuację mają osoby, które w biznesie posługują się językiem angielskim – tam nie musimy zastanawiać się, czy to jeszcze “pan”, czy już kolega, forma “you” przyjaźnie odpowiada wszystkim rodzajom relacji.

A wiec puenta jest prosta – gdzie tylko można i kiedy tylko można, przechodzimy na “ty”.

Jednak czy zawsze? Czy należy tak upraszczać zasady stosowania zwrotów grzecznościowych? Oczywiście, nie. Choć ogólnie przyjętym trendem jest coraz większą swoboda wypowiedzi i adresowanie naszych partnerów w biznesie w bezpośredni sposób, większość z nas doskonale czuje, kiedy forma “ty” jest na miejscu, a kiedy byłaby już nadużyciem.

A co z tymi, którzy tego nie wiedza? Wtedy, “dla bezpieczeństwa” relacji najlepiej zwracać się z szacunkiem, “staromodnie”, przypomnieć sobie słowa “Pan/ Pani/ szanowny” – to nikogo nie urazi, a jeśli sprawi, że ktoś poczuje się mało komfortowo, osoba ta na pewno sama wyjdzie z propozycją przyjęcia bardziej bezpośredniego tonu. Lepiej poczekać na takie “przyzwolenie” niż, pozwoliwszy sobie na poufały ton, otrzymać odpowiedź, iż nie jest on na miejscu.

I znów – nie jest to regułą, wszystko zależy od naszego wyczucia, od rodzaju relacji, tego, czy ktoś jest naszym partnerem, klientem, usługodawca, od szeregu innych czynników, jak środowisko, wiek, kultura, stanowisko, charakter osoby i wiele, wiele więcej.

Zwracanie się do siebie na “ty” niesie mnóstwo zalet i znacznie upraszcza sposób komunikacji – odrobina poufałości w relacjach biznesowych jest jak najbardziej wskazana, rozwija więź na wielu płaszczyznach, nie mówiąc o ułatwieniu komunikacji pisanej. Jednak – jak to w życiu – istnieje i druga strona medalu – raz przekroczywszy tą niewidzialną linię, relacja staje się niewątpliwie  przyjaźniejsza, ale także może się okazać, że mniej “wygodna” przy wszelkiego rodzaju negocjacjach, czy sytuacjach wymagających naszej stanowczości i asertywności (“Wiem, nie dotrzymałem mojej strony umowy i powinienem zapłacić karę umowna, ale daj spokój, w końcu jesteśmy kumplami, nie?”).

Jakie z tego możemy wyciągnąć wnioski? Nie ma rozwiązania idealnego, jednej zasady, która będzie gwarancją sukcesu, zawsze może pojawić się sytuacja, w której wygodniejszy będzie dystans lub poufałość. Starajmy się więc zaufać intuicji oraz prowadzić szczere, oparte na zaufaniu, rzetelności i “czystych” intencjach relacje – przy takim nastawieniu Pan Andrzej będzie zachwalał naszą współpracę, a Zosia wystawi nam świetne referencje.

Posted in Uncategorized | Leave a comment